Do takich informacji bardzo trudno jest dotrzeć, stąd bardzo sobie cenię znajomości nawiązane z lokalną ludnością.
Te informacje mogą być inne od tych, jakie możemy przeczytać w książkowych przewodnikach...
- ... oraz od oficjalnych informacji. Wymaga to wzbudzenia zaufania u takich ludzi i jest niebezpieczne, zwłaszcza w Tybecie.
Chińczycy mawiają, że "jedyną stałą rzeczą jest zmienność"... Na zmieniającą się sytuację świata składają się zarówno konfrontacje zbrojne, jak i te, których przyczyn należy szukać w przyrodzie: epidemie (SARS), kataklizmy (np. powodzie). One to uświadamiają nam, że jesteśmy częścią świata przyrody. Od ciebie wymaga to bardzo elastycznego planu podróży...
- Tak, z powodu SARS musiałem odwołać planowany w zeszłym roku wyjazd do Chin i Tybetu. Na terminy moich podróży wpływają oczywiście warunki klimatyczne. Raczej staram się trzymać ustalonego planu - wynika to głównie z ograniczeń czasowych, natomiast w przypadku dłuższych wyjazdów pozwalam sobie na zbaczanie z utartego szlaku. Wiele można wtedy zobaczyć. Układając program wypraw często staram się, by poza miejscami popularnymi, godnymi uwagi, wybierać te zapomniane, gdzie można poznać prawdę o odwiedzanym kraju. Możemy wtedy nie tylko więcej zobaczyć, ale i więcej doświadczyć. Wiąże się to z bardzo wieloma niewygodami. Bardzo często poruszam się publicznymi środkami lokomocji, co polecam wszystkim. Warto, zamiast klimatyzowanymi autobusami, jeździć autobusami z lokalną ludnością. Mijając małe wioski możemy zobaczyć prawdziwy interior i to, jak mieszkający tam ludzie żyją naprawdę. W takich autobusach, w takich łodziach, na takich promach spotyka się żywy, najprawdziwszy folklor. Czy to będzie jazda autobusem po Chinach do pól ryżowych, gdzie obok mnie jechały kury i gęsi, a na dachu - dodatkowo jeszcze inne stworzenia, czy to będzie przejazd w Laosie, gdzie na dachu znajdowało się jeszcze dwadzieścia motorowerów...
prawdziwych ludzi |
Ciekawą sprawą jest podróżowanie po Tybecie z pielgrzymami tybetańskimi. Poza tym, że jest to najtańsza forma podróżowania, można wtedy zobaczyć żywą religię i prawdziwy kult lamajski. Bardzo ciekawa dla mnie i moich współtowarzyszy była przeprawa promowa przez Bramakutrę, kiedy wybieraliśmy się do najstarszego klasztoru w Tybecie - klasztoru Samja. Na łodzi, którą się przemieszczaliśmy, jechały całe rodziny wielopokoleniowe. Tam na przykład żony iskały głowy mężów i dzieci... W takich sytuacjach stajemy się nie tylko oglądaczami, ale i współuczestnikami miejscowego życia.